Jaki czas temu "Przekrój" zamieścił artykuł "Młodzi izraelczycy rozrabiają w Polsce". Pokrótce opisywał on ekscesy zarówno młodzieży jak i ich ochrony. Zainteresowani niech przeczytają cały artykuł. Główne zarzuty: a) ochrona rewiduje Polaków (i nie tylko) nie posiadając do tego uprawnień b) ochrona nosi broń z ostrą amunicją, także bezprawnie c) młodzież zachowuje sie skandalicznie w hotelach i poza nimi d) kilka innych niedogodności jak np. łamianie zakazów parkowania.
Rząd Izraela uznał za stosowne zaregować na ten artykuł. Można o tym poczytać tutaj:
Dziennik - "Przez Przekrój Żydzi nie bedą jeździć do Auschwitz?"
Dziennik - "Izrael bojkotuje polskiego ministra edukacji."
Dziennik - "Izrael dyktuje nam program nauczania."
I co to wszystko mówi o nastawieniu Izraela do Polski?
a) Młodzież
O nastawieniu młodzieży samo w sobie prawdopodobnie nic. Wybryki opisane w "Przekroju" to nic nienormalnego. Prawdopodobnie większość tych nastolatków traktuje cały wyjazd jako okazję, żeby się wspólnie napić. Od tego są takie wycieczki, nie oszukujmy się ;-) A jak się człowiek napije to i wyszumieć się musi. Natomiast pytaniem jest, czy to co się młodym ludziom kładzie do Izraelu do głowy może jednak mieć jakiś wpływ na ich zachowanie? Ale o tym później.
b) Rząd
- Zachowanie izraelskiej ochrony jest skandaliczne. Kto im w ogóle pozwala nosić broń i rewidować ludzi na ulicach? Dlaczego nikt w tej sprawie ostro nie interweniował ? Jednak tym razem również uważam, że nie jest to bezpośrednia wina samej ochrony. Ktoś po prostu zapomniał im powiedzieć, że nie są już w Izraelu, na około nie ma 1200 arabskich terrorystów z semtexem przypiętym do klatki piersiowej. Możliwe, że powiedziano im, że pomimo to Polska jest krajem niebezpiecznym to jednak żyją tam żydożercy i trzeba mieć się na baczności.
- A co z rządem ?
Proszę zwrócić uwagę na następujące informacje zawarte w powyższych artykułach:
1) Jeszcze pare lat temu młodzieży rozdawano ulotki w treści: "Jedziemy do Polskich, i będziemy nienawidzić Polaków za współudział w zbrodniach."
2) Młodzieży zabrania się rozmawiania z Polakami. Swoją wizytę mają ograniczyć do miejsc zagłady, zamkniętych imprez i własnych hoteli.
3) Ambasador Izraela w ten oto sposób definiuje relacje polsko-izraelskie: "(...)wycieczki do Polski, podczas których młodzi Żydzi zwiedzają obozy koncentracyjne i poznają historię stosunków polsko-żydowskich." Czyli relacje Polaków z Żydami w opinii tego Pana ograniczają się do obozów koncentracyjnych.
Wygląda na to, że rząd izraelski usilnie próbuje wykreować Polaków na skończonych antysemitów. I tutaj tkwi cały problem. Domagają sie aby antysemita nie koordynował wycieczek do Polski (w zasadzie słusznie, co nie zmienia faktu, że obce państwo raczej nie może nam dytkować kto ma być ministrem edukacji, nb. po co takie ministerstwo w ogóle?), a sami prowadzą politykę, która nie do końca jest oazą dla obiektwizmu i sztandarów pokojowych.
Izrael grozi zaprzestaniem ogranizacji takich wycieczek. A ja mówię: proszę bardzo. Jeżeli mają one wyglądać tak jak wyglądają to lepiej żeby narazie w ogóle ich nie było. Jak to mawiał Thomas Jefferson: 'Delay is preferable to an error'. Dopóki Izrael zamierza uczyć swoją młodzież o nas przez pryzmat obozów koncentracyjnych i zerowego kontaktu z Polakami dopóty nie należy im na to pozwalać.
Niech się rząd postawi, bez agresji, bez zacietrzewienia. I rzeczowo pogada z Izraelczykami. Mogą sobie oglądać miejsca zagłady, nawet powinni - to w końcu miejsca tragedii ich narodu. Ale przy okazji niech się czegoś *prawdziwego nauczą o Polsce*. Niech poznaja kraj obecnie, niech poznają kulturę Rzeczpospolite Obojga Narodów. Bo ciekawi mnie czy ktoś sie tam zastanawiał skąd się w Polsce wzięło tylu Żydów przed wojną? Ano stąd, że w czasach gdy cała cywilizowana Europa urządzała sobie pogromy Żydów, innowierców i ogólnie wszystkich, którzy konkretnym władcom nie pasowali, Polska była bezpieczną przystanią, miejscem pokojowej koegzystencji dla prześladowanych w reszcie kontynentu.
I teraz przykład z życia. Pod koniec mojej kadencji w liceum zjawił się u nas, zaproszony przez aktywistów, młody Izraelczyk, który postanowił skonfrontować to czego się go w kraju uczy z rzeczywistością. I wybrał się w podróż po Niemczech i Polsce. Jego reakcje? Na początku był przekonany, że niemieccy celnicy z wielkimi owczarkami po sprawdzeniu paszportu zapakują go w bydlęcy wagon i zawiozą do Konzentrationslager, a Polacy obrobią go z kasy i pobitego wrzucą do studzienki ściekowej. Jakież było jego zdziwienie gdy w obywdu krajach nic podobnego sie nie wydarzyło. To będzie pointa.
Jeżeli mamy budować wizerunek kraju przyjaznego dla inwestycji i obcokrajowców, a tego chyba wymaga nasza racja stanu (michael? :) to nasza dyplomacja powinna powolutku zacząc walczyć z takimi bredniami. Bez agresji, bez zacietrzewienia, spokojnie i pewnie swoich racji. I nie mowię o słaniu jakichs not dyplomatycznych, pełnych oburzenia. Potrzeba konkretnych działań. Można zaczać od negocjacji z Izraelem o zmianie programu wycieczek ich młodzieży do Polski.