Na początek cytat z Vernona Smitha: "Nie rozumiem, jak kraj, który chce się rozwijać i jest w dobrej kondycji, mógłby chcieć dołączyć do strefy euro"
Teoretycznie należałoby w odpowiedzi na pytanie I. Jankego zrobić cały wykład na temat teorii wspólnej strefy walutowej. Tylko kto by chciał go czytać? Trzeba zrobić prosty skrót.
Zyski ze wspólnej waluty:
1) zmniejszenie ryzyka walutowego dla przedsiębiorców
2) pozytywny wpływ na gospodarkę poprzez spełnianie kryteriów konwergencji (Traktat z Maastricht) a potem trzymanie wydatków rządu pod kontrolą dzieki Paktowi Stabilności i Rozwoju.
Straty:
A) straty dla gospodarki jeżeli uderzy tzw. szok asymetryczny oraz jednocześnie gospodarka jest mało elastyczna (tak jak polska)
B) możliwość finansowania nadmiernego długu innych krajów wspólnoty, jeżeli te nie stosują się do PSiR. Do tego odnosi się w głównej mierze cytat Vernona Smitha - Pakt jest tak zorganizowany, że w zasadzie państwa mają w nim bodziec aby zadłużać się na koszt sąsiadów. Stąd uczestnictwo w euro wygląda czasem na dojenie frajerów - zanim wejdziesz uzdrow finanse państwa, a jak już wejdziesz z dobrymi finansami to będziesz finansować dług państw już w euro zadłużonych. Od razu informuje, że nie takie było założenie strefy euro, ale tak to wyszło.
Jak to wygląda w Polsce? Zysków z tytułu punkt 1) i 2) jeszcze nie ma, ponieważ nie jesteśmy w strefie euro oraz nie spełniliśmy kryteriów konwergencji.
Strat z punkt A) nie ma a jednocześnie są, ponieważ z jednej strony raczej nie grożą nam szoki asymetryczne, z drugiej natomiast mała elastyczność gospodarki jest niewskazana sama w sobie, abstrahując od uczestnictwa w strefie euro.
Strat z tytułu B) też nie ma.
Tzn. jeszcze nie ma, ponieważ premier Tusk uznał, że należy je ponieść w celu ratowania Grecji, jednocześnie nie dostając nic w zamian. Kosztą są, zysków niet.
I w zasadzie na tym należałoby skończyć, ale żeby krytyka była konstruktywna, bo tylko taką nasza władza dopuszcza, należy wskazać co zamiast.
A zamiast jest bardzo proste - należy zastanowić się czy można mieć zyski ze strefy euro, nie ponosząc kosztów. I tutaj niesamowita informacja - da się.
Uniknąć kosztu B bardzo łatwo - nie wchodząc do strefy euro. Koszt A jest powiedzmy pomijalny.
Zysk B osiągnąć można reformując państwo poprzez z jednej stronie bilansowanie budżetu, z drugiej optymalizacje wydatków (o tym drugim jakoś mało się mówi) przy użyciu wewnętrznych instytucji, jeśliby tylko była ku temu tzw. wola polityczna. A zysk A można osiągnąć już teraz forwardami walutowymi. Tutaj parę przypadkowo dobranych linków. Jestem pewien, że inne banki też je oferują.
PKO BP
BGŻ
Millenium
Innymi słowy trzeba robić porządek instytucjonalny i finansowy w państwie i krzyczeć na całe gardło: halo, tutaj! Stabilna waluta, stabilne finanse, działająca gospodarka! Inwestujcie!
Czyli trzeba sobie wyrobić finansową i gospodarczą markę. Ale do tego trzeba długofalowej strategii i przemyślanych działań, a nie doraźnych akcji, rugania podwładnych i stron internetowych o tym, co znaczy słowo "ziom".
EDIT:Ciekawi mnie jeszcze jedna kwestia - gdzie jest w polskim prawie napisane, że rząd może udzielać gwarancji finansowych rządom innych krajów?